Co czujesz, kiedy bijesz dziecko?
Kiedy dziecko dorasta i zaczyna postrzegać świat na swój sposób, analizuje i przetwarza inaczej niż rodzice sobie to wyobrażają – pojawia się zgrzyt na linii mały człowiek – duży człowiek. W tym dużym pojawia się bowiem chęć pokazania, ze zawsze ma rację, w małym zaś – chęć pokazania, że można inaczej.
Nie ukrywajmy tego i nie bądźmy hipokrytami. Jako rodzice tworzymy sobie wizję tego jak dziecko powinno się zachowywać. Nawet jeśli staramy się nie tworzyć wielkich scenariuszy na ich każdy krok, to są sytuacje w których mamy konkretne oczekiwania co do tego, jak mają się zachować. Najlepiej: stać spokojnie, nie mówić za dużo i za głośno, nie płakać, bez sprzeciwu wykonywać to, czego chce rodzic. Inaczej wyrok brzmi: jesteś niegrzeczny, dziecko.
Dziecko to też człowiek, tylko mniejszy.
Ma umiejętność postrzegania, badania rzeczywistości, przetwarzania i analizowania informacji, wyciągania wniosków. Już kiedy zaczyna chodzić ma własne pomysły, plany i ścieżki, którymi chce iść. Jego drogi działania nie muszą być spójne z naszą wizją, wszechwiedzących dorosłych.
Zgrzyt między małym i dużym człowiekiem może prowadzić do nierównego starcia, w którym i dziecko, i dorosły ostatecznie będzie przegranym.
Dlaczego bijemy dzieci?
Jestem mamą. Mam w domu rezolutne dziecko, a ja sama wychowywałam się i żyję w kulturze, gdzie istnieje przyzwolenie na to, aby karać dzieci klapsem, laniem, praniem d*py, pokażę ci zaraz twoje racje. Słyszę to i widzę na każdym kroku.
Jestem mamą, która nie chce bić swojego dziecka. Bywają jednak momenty, w których pojawia się we mnie myśl, że jest tylko jedno rozwiązanie. Klaps. Myśl sterowana społecznie, którą udaje mi się wykorzenić.
Zauważyłam, że w takim momencie to nie dziecko odgrywa główną rolę, a rodzic.
Bicie dzieci powodowane jest nieuporządkowaniem emocjonalnym rodziców. Bijemy w czasie kiedy jesteśmy zmęczeni, mniej cierpliwi, kiedy nie widzimy wyjścia z sytuacji, w naszej ocenie – bezsilni. Chcemy postawić na swoim. Nie umiemy oddać pola – kiedy kończą się nam argumenty – sięgamy po „dyscyplinę” z półki pozawerbalnej.
Potem my – rodzice – zapominamy, a dzieci: „(…) zazdrościłem kumplom ich podbitych oczów, bo od razu wzbudzali litość, a siniaki znikały; moich pręg nigdy nie było widać, nie widać ich, ale jeszcze pieką tam w środku.”
My – rodzice – wypieramy ze swojej świadomości i wspomnień momenty bicia dzieci. Nie chcemy się pogodzić z prawdą, bo gdzieś głęboko czujemy niechęć do samych siebie i winę. Dziecko zaś bierze widoczną winę na siebie. Chcąc chronić rodzica, pozbywa się części swojej tożsamości, ulega i poddaje się „winie”, żyjąc okaleczone.
Stosując przemoc wobec dziecka, uczysz je braku granic dla przemocy. W ten sposób nie wyegzekwujesz szacunku dla siebie i innych. Brak logiki w tym działaniu jest rażąco widoczny.
Kocham. Nie daję klapsów.
Tekst jest poparciem dla kampanii „Kocham. Nie daję klapsów”.
Kadry i cytat w tekście pochodzą z filmu „Pręgi”.