
Jak godzić rodzicielstwo z małżeństwem? „Organizacyjne rozmowy to nie wszystko” – wywiad z Joanną Gliniecką
Joasia urzeka między słowami: szczerością, prostotą i wiarą. Rozmawiamy o łapaniu chwil dla siebie, pracy, dzieciach oraz o tym, jak godzić rodzicielstwo z małżeństwem.
Asia żoną jest od siedmiu lat. Tworzy blog Latorośle o stylu życia chrześcijańskiej rodziny. Pisze o sobie i swoich najbliższych: „Jesteśmy rodziną, która za cel stawia życie zgodne z wiarą. Lubimy podróżować, robić zdjęcia i czytać książki. Mamy dwójkę dzieci. Czteroletnią Kasię i dwuletniego Piotrusia”. Zapraszam serdecznie.
Marlena: Czy uważasz, że małżeństwo daje możliwość rozwoju żonie i mężowi?
Joanna: W małżeństwie dojrzewamy. Dojrzewa każde z małżonków, wynika to, i z wzajemnego docierania się, i nie ukrywajmy – mijających lat. Pięknie to ujął Jan Paweł II – cytat z tych słów wielokrotnie pojawia się na zaproszeniach ślubnych – „dwoje ludzi, odtąd jedno – chociaż nadal dwoje”. Budowanie jedności i wspólne spędzanie czasu, choć niezwykle ważne, nie może przysłonić jednostki. Każdy z małżonków powinien znaleźć choć chwilę dla siebie – na rozmyślanie, realizowanie pasji czy aktywność fizyczną. Odrobina wolnego czasu wystarczy do odpoczynku i rozwijania siebie. Niech to będzie fitness, piłka nożna, czytanie książek czy zajęcia rozwijające zainteresowania. Do małżeństwa cały czas, niezależnie jak długo jesteśmy razem, każdy wnosi (coś nowego) od siebie.
Marlena: Tu masz pełną rację. Abyśmy mogli dać coś z siebie małżeństwu, powinniśmy rozwijać siebie samych.
Joanna: Jednocześnie małżeństwo to oddawanie siebie drugiej osobie. Rezygnacja z niektórych spraw, przewartościowanie priorytetów, „spalanie się” dla współmałżonka.
Stawanie się lepszym, doskonalszym, świętszym to zadanie dane nam na całe życie, po części wynikające z sakramentu chrztu. Biorąc pod uwagę, że małżeństwo (w większości) zawieramy w pierwszej połowie lub połowie naszego życia, naturalnym jest, że powinniśmy zdobywać wiedzę, umiejętności, cnoty, które będą czyniły nas lepszymi.
Marlena: Cnota – brzmi bardzo wzniośle. Kojarzymy cnoty ze świętymi, których życiorysy pisane są w taki sposób, że trudno nam się równać do ich poziomu, a faktycznie – codzienność małżonków (ta prosta i zwyczajna) to idealne miejsce do rozwijania cnót. Za mało to doceniamy.
Asiu, proszę powiedz mi, jak rodzicielstwo wpłynęło na Waszą relację? Jak godzić rodzicielstwo z małżeństwem?
Joanna: W naszym przypadku to trudna kwestia. Rodzicielstwo całkowicie zmieniło nasze życie. Aktualnie przyjęliśmy model, gdzie na utrzymanie rodziny zarabia mąż, ja poświęcam się dzieciom, a one nie chodzą do placówek opiekuńczych. Mamy znikomą pomoc rodziny i przyjaciół w opiece nad dziećmi – z różnych względów (geograficznych, zdrowotnych, wiekowych), co powoduje, że w zasadzie z mężem czas wolny spędzamy… oczywiście z naszymi dziećmi. Bardzo lubimy bale bezalkoholowe, chodzimy na nie (ale dzieci idą z nami i śpią w pokoju obok). Kino? Kiedy już coś jest wyświetlane, co interesuje nas oboje – i bardzo chcemy oboje zobaczyć… z reguły albo nie ma biletów (patrz ostatnio Bernadetta), lub możliwości czasowych (praca męża). Zdaję sobie sprawę, że nie jest to dobre rozwiązanie, bo oprócz dbania o nas wszystkich, powinniśmy też trochę czasu spędzić na osobności, we dwoje. Każde małżeństwo potrzebuje porandkować. 🙂
A skoro warunki mamy takie, jakie mamy, to oczywiście, przyzwyczajamy dzieci do tego, co sami lubimy robić. Nasze dzieci chętnie z nami podróżują, zabieramy je na świętowanie różnych okazji w restauracji, staram się dobierać tak naszą rodzinną rekreację, by każdy z niej skorzystał.
Marlena: W jaki sposób godzicie pracę, obowiązki domowe z pielęgnowaniem Waszej więzi? Co robicie, aby podtrzymywać Waszą miłość i nie dać się rutynie?
Joanna: Po narodzinach dziecka (i kupnie mieszkania w zupełnie innej lokalizacji), zrezygnowałam z pracy na etacie, a dbanie o kwestie finansowe wziął na siebie mój mąż. Jego działalność wymaga poświęcenia naprawdę dużej ilości sił, co z kolei przekłada się na spadek ilości czasu, który może poświęcić rodzinie. Mnie natomiast często przytłacza wyłączne zajmowanie się domem i dziećmi, czasem potrzebuję odświeżenia umysłu od swoich codziennych problemów.
W pewnym momencie (ze 2-3 lata temu), gdy plan pracy męża był wyjątkowo uciążliwy, postanowiliśmy, że niech się wali i pali, ale w niedzielę choć trochę czasu trzeba wygospodarować dla rodziny, choćby to miało być tylko 15 minut. To było nam w danym momencie bardzo potrzebne i wszystkim to polecam. Pamiętajcie o sobie, techniczno –organizacyjne codzienne rozmowy to nie wszystko.
Bardzo kocham mojego męża. Ostatnio sama wyjechałam z dziećmi do rodziców. Z mężem codziennie rozmawiałam telefonicznie. W tym czasie zdałam sobie sprawę, że oprócz czułego nazywania ślubnego Słońcem, gdzieś uleciała czułość, romantyczność i kreatywność. Tak, zdecydowanie muszę mu więcej okazywać uczuć. Drobne gesty, symbole, mam nad czym pracować, mój mąż na to zasługuje.
Marlena: Jakie są Wasze sposoby na tworzenie dobrych relacji z Rodzicami i Teściami? Co Waszym zdaniem jest konieczne, aby mieć z Nimi dobre relacje? Czego unikać, a co pielęgnować we wzajemnych relacjach?
Joanna: Moja mama zawsze powtarza, że mój mąż ma bardzo dobrą teściową – bo jest daleko. 😉 Nie chcę powiedzieć, że każde małżeństwo powinno być oddzielone od swoich rodziców barierą kilometrów (tak jak my), ale każde powinno mieć autonomię. Spotykamy się, dzwonimy, wspieramy, ale na co dzień nie widzimy (nie musicie iść naszym przykładem, bo to też ma swoje minusy).
Marlena: Jakie są Wasze sposoby na przeżywanie codzienności w sposób twórczy?
Joanna: Tu chciałabym zareklamować kreatywność mojego męża. Kiedyś dostałam od niego w prezencie kupon do domowego Spa. Obejmował on moją kąpiel w gorącej wodzie i brak zdziwienia ze strony męża w tym czasie (bo zawsze się zastanawia, jak można się kąpać w ukropie), do tego kompleksową opiekę nad dziećmi tego dnia. Do tego pachnąca piana i drobne mydełka (w kształcie róż). Małe, skromne, zaskakujące prezenty, dawane prosto z serca są najcenniejsze.
Żona Niedoskonała
Posted at 17:09h, 26 kwietniaSłowa Jana Pawła II były właśnie na naszych zaproszeniach ślubnych 🙂 zgadzam się poniekąd, że „mój mąż ma bardzo dobrą teściową – bo jest daleko” 😉 ale generalnie to chyba najtrudniejsza relacja w małżeństwie, bo niby się człowiek z teściową nie żeni, ale…:P ten wywiad uświadomił mi, że ja nie mam problemu z teściową tylko z babcią mojego Synka 😉
A poza tym – dzięki Joanna za inspiracje!
Marlena Bessman - Paliwoda
Posted at 20:09h, 26 kwietniaMasz rację – relacja z teściową, a relacja z babcią dzieci to różne sprawy 😉 wszystkiego dobrego 🙂
tygrysimy
Posted at 21:22h, 26 kwietniaWażne jest, aby nie zapominać, że jesteśmy nie tylko rodzicami, ale przede wszystkim małżeństwem i dbać o tę relację. W codzienności gdzieś to ulatuje. Joasiu, dziękuję za przypomnienie.
Marlena Bessman - Paliwoda
Posted at 11:29h, 02 majaDokładnie: „przede wszystkim”.
Dziękuję za odwiedziny:)