"Jeśli czuję się kiepsko w małżeństwie, mówię mężowi o..." wywiad
15594
post-template-default,single,single-post,postid-15594,single-format-standard,ajax_updown_fade,page_not_loaded,,qode-title-hidden,qode-theme-ver-8.0,wpb-js-composer js-comp-ver-6.9.0,vc_responsive
Praca męża może być przyczyną nieporozumień w małżeństwie.

„Jeśli czuję się kiepsko w małżeństwie, mówię mężowi o moich potrzebach” – wywiad z Agnieszką Pieniążek

Agnieszka Pieniążek, autorka bloga Domowe Zawirowania, zdradza co robi, kiedy czuje się kiepsko w małżeństwie, co pomaga jej pokonywać codzienne kryzysy oraz jak praca męża może stać się zagrożeniem dla związku. Wywiad jest kopalnią „dobrych praktyk” w małżeństwie. Warto przeczytać:)

Marlena: Czy uważasz, że małżeństwo daje możliwość rozwoju żonie i mężowi? Czy małżeństwo czyni z nas lepszych ludzi? Czego nauczyło Cię małżeństwo? Czego o małżeństwie nie wiedziałaś wcześniej?

Agnieszka: Od samego początku wchodziłam w małżeństwo z przekonaniem, że dopiero teraz rozpoczyna się prawdziwa przygoda. Miałam świadomość, że małżeństwo stwarza dla nas środowisko, w którym naprawdę możemy okazać sobie miłość. Dlaczego? W narzeczeństwie każde zachowanie drugiej strony, które jest raniące lub wywołuje złość może być przyczyną myśli typu: „Może trzeba byłoby się jednak rozstać? Czy będę w stanie wytrzymać całe życie z tą osobą i jej zachowaniami?”. W małżeństwie sakramentalnym nie ma miejsca na takie wątpliwości. Cokolwiek się stanie, cokolwiek zrobi mój mąż, moim zadaniem jest go kochać i wspierać. I to daje wielkie pole do rozwoju!

Myślę, że małżeństwo nie działa w sposób automatyczny – tzn. nie powoduje, że stajemy się lepszymi ludźmi samo w sobie. Daje jednak na to szansę. Z nikim innym nie mamy tak bliskiej relacji, jak z mężem. Im bliższa relacja, tym więcej powodów i okazji do starć pomiędzy nami. A im więcej starć, tym więcej możliwości zmiany na lepsze.

Dla mnie małżeństwo stało się okazją do uczenia się delikatności wobec innych osób. Często miałam niewyparzony język, czasem mówiłam jakieś nieprzyjemne, chociaż prawdziwe słowa bez zastanowienia. Dziś uczę się, że nie zawsze druga strona jest gotowa do usłyszenia trudnych dla niej słów. Szczególnie jeśli są mówione w sposób ostry i twardy, tak jak ja mam tendencję. Mąż pomaga mi się zmienić.

MAŁŻEŃSTWO A RODZICIELSTWO

Marlena: Jak rodzicielstwo wpływa na relację małżeńską? Jak łączysz macierzyństwo z byciem żoną? Jak nie stracić z oczu swojego małżeństwa? Czy łączenie roli mamy i żony na danym etapie sprawiało Ci trudność? Dlaczego? Czy możesz tu podzielić się swoimi radami dot. tej kwestii?

Agnieszka: Wchodząc w małżeństwo zdecydowaliśmy, że chcemy poczekać ok. 2 lata z rodzeniem dzieci. Ten czas był nam potrzebny, aby odnaleźć się w nowej roli męża i żony – wcześniej nie mieszkaliśmy ze sobą i nie współżyliśmy, więc ślub przyniósł nam duże zmiany. Chcieliśmy ułożyć najpierw nasze nowe, wspólne życie, aby do niego zaprosić następnie dzieci.

Jestem nieco specyficznym typem kobiety, bo nie mam silnej, naturalnej tendencji do przelewania gorących uczuć na malutkie dzieci. Oczywiście kocham naszych synów, ale od samego początku nie miałam problemów z tym, aby zostawiać ich na jakiś czas z kimś innym, pozwolić, żeby inni się nimi zajęli. Nie czułam, aby urodzenie dzieci dużo zmieniło w mojej relacji z mężem. Zmusiło nas na pewno do lepszej organizacji czasu. Aby znaleźć choć chwilkę spokojną dla siebie nawzajem, musimy się teraz bardziej starać niż wcześniej.

Dom_MamySie.pl

Myślę, że wiele kobiet (to dotyczy szczególnie kobiet, choć zdarza się i u mężczyzn) nieświadomie zaczyna stawiać dziecko i jego potrzeby przed mężem. To jest niebezpieczeństwo, na które trzeba być czujnym. Naturalnie w pierwszych miesiącach życia poświęcamy wiele czasu i energii niemowlakowi, ale cały czas z tyłu głowy trzeba mieć świadomość, że to mąż jest pierwszy w moim życiu.

Dla mnie od początku bycia mamą ważne jest, abym odpoczywała. Lubię wychodzić sama na krótkie spacery, usiąść w kawiarni, spotkać się z przyjaciółką. Jeśli to tylko możliwe to bez dzieci. Takie chwile odnawiają moje siły i dzięki nim jestem lepszą mamą, ale też żoną.


Podejmij wyzwanie i zawalcz o bliskość w swoim małżeństwie.

Zapisz się na wyzwanie „Mała droga do lepszego małżeństwa”. > Chcę więcej informacji.


 

Marlena: W jaki sposób godzicie pracę, obowiązki domowe z pielęgnowaniem Waszej więzi? Co robicie, aby podtrzymywać Waszą miłość i nie dać się rutynie? Jak na Wasza relację wpływa praca męża i Twoje pisanie bloga?

Agnieszka: Mój mąż prowadzi własną firmę i część pracy wykonuje w domu. Dzięki temu w tygodniu często jest z nami w domu, chociaż część tego czasu to praca. Ja aktualnie zajmuję się domem i dziećmi, od niedawna prowadzę bloga, który jest taką moją odskocznią od domowej rzeczywistości.

Widzę, że musimy być cały czas czujni, żeby praca nam nie przysłoniła siebie nawzajem, bo oboje bardzo lubimy to, co robimy. Bardzo łatwo wpadamy w nadmiar pracy. Ja zwykle zaczynam czuć, kiedy coś jest nie tak: czuję, że za mało czasu mamy dla siebie, a za dużo spędzamy oddzielnie. Wtedy rozmawiamy, ustalamy, co możemy z tym zrobić. Dbamy o takie malutkie zwyczaje związane z byciem ze sobą, jak np. codzienna wspólna kolacja.

Obowiązki domowe dzielimy między siebie, więc żadne z nas nie jest nimi przytłoczone. Siłą rzeczy ja robię nieco więcej w domu, ale mąż również wykonuje ogrom pracy. Dzięki temu nie jesteśmy tym przemęczeni i mamy więcej czasu dla siebie nawzajem. Ponadto wiele rzeczy odpuszczamy: kupujemy ubrania, których nie trzeba prasować (prasuję tylko koszule męża, które zakłada na imprezy), sprzątamy tyle, aby było czysto i schludnie, ale nie sterylnie, często też prosimy o pomoc przy dzieciach nasze mamy i przyjaciół.

Dużo rozmawiamy o pracy. Dzielimy się tym, co się u nas dzieje w tym temacie, doradzamy sobie i pomagamy, jeśli druga strona jest w czymś lepsza. Praca często nas łączy, a nie dzieli. Jeśli mogę, jadę z dziećmi na imprezę, którą prowadzi Adrian. Jemu sprawia to wielką radość, kiedy jestem obok, a nasz starszy syn uwielbia takie wycieczki. Staramy się uczestniczyć nawzajem w swoich zajęciach, fizycznie, emocjonalnie lub przynajmniej na poziomie wiedzy, co u kogo się dzieje.

Agnieszka mówi, że praca męża i jej pomogą i przeszkadzać, i pomagać w budowaniu relacji.

MAŁŻEŃSTWO W KRYZYSIE

Marlena: Czy mieliście w swoim małżeńskie sytuacje kryzysowe?

Agnieszka: Na razie nie przeżyliśmy jeszcze bardzo poważnych trudności. Raczej takie mniejsze, codzienne, związane z nieporozumieniami i doświadczaniem swoich wad. Adrian zawsze mówi, że on jest non stop zadowolony z naszego małżeństwa (on zawsze umie zachować pozytywne myślenie), u mnie z tym gorzej. Ok. 2 lata temu miałam taki czas, że myślałam sobie, że to całe małżeństwo jest dla mnie zbyt trudne, że nie dam rady w nim wytrzymać. Chodziło o codzienne doświadczanie wad i słabości moich i męża. Nie kłóciliśmy się bardzo poważnie, ale jakoś ciężko było nam ze sobą rozmawiać, ciągle miałam odczucie, że MOJE potrzeby nie są zaspokojone na wystarczającym poziomie. Że jest mi źle i smutno, że po co wychodzić za mąż, jeśli mąż nie ma czasu ze mną rozmawiać wystarczająco często. Wtedy bardzo pomogła mi jedna książka, która uświadomiła mi, że to jest normalne w małżeństwie, że możemy odczuwać, że nasze potrzeby nie są zaspokojone. Nie po to Pan Bóg stworzył małżeństwo, aby mi w nim było dobrze. To znaczy często mi jest dobrze, ale przede wszystkim małżeństwo ma być miejscem wzrastania do świętości, zmiany na lepsze. I jeśli poddam się tym zmianom, to wtedy będę szczęśliwa. Nie wtedy, kiedy będę wymuszać na mężu coś, czego on może nie być w stanie zrobić. To diametralnie zmieniło moje podejście. Od tamtej pory zawsze wracam do tej świadomości, że zmianę muszę zaczynać od siebie.

Marlena: Jak radzisz sobie z tymi codziennymi kryzysami?

Agnieszka: Jeśli czuję się kiepsko w małżeństwie, mówię mężowi o moich potrzebach, ale jeśli nic się nie zmienia, pracuję nad samą sobą. Modlę się, proszę Boga o pocieszenie, szukam wsparcia i rozmowy u przyjaciółki, piszę pamiętnik, walczę ze swoimi słabościami, zastanawiam  się, co mogłabym jeszcze zmienić w moim zachowaniu wobec męża, aby on był ze mną szczęśliwszy? Czasem jest to meeeega trudne i przypłacone łzami, zmaganiem ze sobą i swoją słabością, często wkrada się pytanie: „Dlaczego to ja mam się zmieniać? Dlaczego ciągle ja mam nad sobą pracować?” Wiem jednak, że te pytania to wyraz mojego egoizmu, bo prawdą jest, że mój mąż też nad sobą pracuje, też się stara, też robi dla mnie wszystko, co w danym czasie jest w stanie zrobić.

Bardzo pomaga mi też ciągłe wracanie do wdzięczności. Jeśli skupiam się na tym, co dobre w naszej relacji, od razu żyje mi się inaczej. Czasem piszę mężowi karteczkę z podziękowaniem za coś, czasem wyrażam wdzięczność na modlitwie, czasem przypominam sobie o tym, co dla mnie zrobił dobrego, kiedy jest mi szczególnie ciężko. (Może warto spróbować tego w Twoim małżeństwie? Zobacz jak zrobić małżeński słoik wdzięczności:)) To zawsze odmienia moje nastawienie do niego.

Domowe zawirowania moga powstawać z różnych powodów: praca męża, potrzeby żony i męża, które nie są zaspokajane.

CODZIENNOŚĆ MAŁŻEŃSKA

Marlena: Jakie są Wasze sposoby na przeżywanie codzienności w sposób twórczy? (Tu pytam o Wasze małe gesty wobec siebie, sposoby na rozwijanie Waszej relacji; możesz podać przepis na „twórczą” randkę, podpowiedzieć pomysł na wysyłanie sobie kartek z wyznaniami miłosnymi, itp.).

Agnieszka: Dbamy o to, aby był między nami codzienny dotyk: przytulenie, pocałunek, pogłaskanie po policzku, nie zaniedbujemy również sfery naszego pożycia małżeńskiego (choć przy dwójce małych dzieci wygląda to różnie). Przy wychodzeniu z domu i tuż przed snem błogosławimy sobie nawzajem (robimy znak krzyża na czole drugiej osoby). Codziennie wieczorem, tuż przed zaśnięciem mówimy o dwóch sprawach, które były dla nas ważne w ciągu tego dnia i jak się wtedy czuliśmy. Modlimy się też razem na zakończenie tej rozmowy.

Przynajmniej raz w roku jeździmy na wspólne rekolekcje małżeńskie, choćby weekendowe. To jest ważny, stały punkt w naszym małżeństwie. Staramy się też raz w roku wyjechać na krótki, wspólny urlop do jakiegoś hotelu (szukamy jakiejś fajnej oferty na grouponie i jedziemy gdzieś na trzy dni – nawet za 250 zł można już znaleźć jakiś fajny nocleg dla rodziny 4-osobowej jak nasza). Lubimy te wypady, bo wtedy nie musimy dbać o dom, gotować. Wybieramy też hotel z sauną lub jacuzzi, żeby mieć dodatkową szansę na relaks. Mamy też w domu zwyczaj, że jeśli jemy razem kolację,  mówimy sobie nawzajem za co jesteśmy sobie wdzięczni. Każdy każdemu (dzieci również). Niekiedy robimy sobie jakieś drobne niespodzianki – liściki miłosne, wyjście do kawiarni, ale na tym polu jeszcze mamy sporo do zmiany.

W naszej relacji cenię bardzo umiejętność zachowania pozytywnego myślenia i wspólną radość i śmiech. Uwielbiamy spędzać czas razem, grać w gry, rozmawiać na różne tematy. Dużo żartujemy i każdy nasz dzień jest wypełniony mnóstwem wspólnej radości. To zbliża nas do siebie i pomaga radzić sobie z codziennymi problemami. Myślę, że szczególnie ważne jest to, aby poznać nawzajem swój język miłości. 

Bardzo dziękuję za rozmowę, Agnieszko. Zachowuje sobie ciepły obraz Waszego małżeństwa. 🙂 Ciebie z kolei, Drogi Czytelniku, serdecznie zapraszam na dwa wydarzenia 🙂 Pierwsze to wyzwanie „Mała droga do lepszego małżeństwa”. Zapisało się na nie już ponad 250 osób. Drugie zaś, to konkurs dla fanów bloga na Facebooku z okazji 2 000 polubień. Można wygrać wybraną książkę 🙂 Zapraszam!

 

Wyzwanie „Mała droga do lepszego małżeństwa”

Poprawa, ocieplenie relacji w małżeństwie w czasie wyzwania. Wyzwanie dla małżeństw (mała dorga do lepszego małżeństwa), edycja 2.

KONKURS DLA FANÓW BLOGA MA FACEBOOKU

Konkurs dla fanów bloga MamySie.pl na Facebooku: "Małżeństwo - mamy się dobrze"

Marlena Bessman-Paliwoda
marlena.bessman@gmail.com

Jeśli podoba Ci się tekst, podziel się nim ze znajomymi. Dla mnie to jak zapłata za moją pracę :) Dziękuję!

Follow